środa, 16 października 2013

Początki bywają trudne.



Samą mnie dziwi  fakt, że się tu pojawiłam. Że siedzę w łóżku i stukam w klawiaturę. 
Jeszcze rok temu nie byłoby mowy o takim pomyśle. Ani  przez momencik.
Co gorsza myśl, że ślub, że wesele, że dom, że dzieci, że cokolwiek wpędzało mnie
w stany bliskie histerii i wariactwa (że mój Potencjalny nie porzucił mnie wtedy z hukiem i fajerwerkami to sama się dziwię). No bo jak to. Przecież ja mam plany!
Ja muszę być panią doktor, mądrą 
i zadbaną i chodzącą w gładko upiętych kokach,
z teczką pełną dokumentów, hasającą po schodach kliniki w oszałamiających szpilkach! Trzeba się rozwijać! Jeździć na konferencje! Specjalizować się! Otwierać własny gabinet! Gdzie tu miejsce na organizacje wesel, zapraszanie gości, szukanie sali i fotografa. No nie ma! No nie było :)

Ale, że kobieta zmienną jest to na obecnym etapie w mojej głowie panuje istne szaleństwo pomysłowe.
No to od początku :)



Nigdy, ale to przenigdy nie podobały mi się udziwniane pierścionki zaręczynowe. Złote z milionem kamyków w dziwnych kolorach. Za to urzekały mnie klasyczne prosto skrojone pierścionki z pojedynczym kamieniem.




Ale potem, kiedy zobaczyłam granatowy pierścionek z Topazem oniemiałam!
Jest absolutnie piękny i absolutnie kłóci się z moimi dotychczasowymi miłościami  :)
Na żywo kolor kamienia jest znacznie ciemniejszy co jeszcze bardziej dodaje mu niesamowitego wdzięku.





I teraz sama nie wiem!
A Wam który bardziej odpowiada? Jakie są wasze preferencje?
Czy może uważacie, że w ogólnie nie ma sensu bawić się w takie symbole :) ?



0 komentarze:

Prześlij komentarz